Wharfedale Linton Heritage. Magia Lintonów.

Historia marki Wharfedale sięga lat 30-tych XX wieku, a dokładnie roku 1932, w którym to Gilbert Briggs założył firmę specjalizującą się w produkcji sprzętu audio. Z sukcesami zarządzał nią do 1965 roku, a po jego odejściu właściciele Wharfedale zmieniali się kilkukrotnie. Od lat 90-tych marka Wharfedale należy do koncernu IAG (International Audio Group) i przez wiele lat firma rynek audio zasilała kolejnymi kolumnami niskobudżetowymi. Na szczęście są tacy ludzie jak Peter Cameau, który na 85-lecie istnienia Wharfedale zdecydował się na reaktywacje kultowych modeli, w tym właśnie Lintonów. Według Petera Cameau’a celem nie było zwykle odtworzenie starszego modelu w stylu vintage, a stworzenie nowoczesnej kolumny głośnikowej czerpiącej wzorce z podstawowego modelu i nawiązującej do ich historycznego wyglądu. 

Budowa i specyfikacja

Wharfedale Linton to duża kolumna podstawkowa o konstrukcji trójdrożnej, typu bass-reflex. Składa się na nią 8 calowy (20cm) głośnik niskotonowy, 5 calowy (13,5 cm) głośnik średniotonowy oraz głośnik wysokotonowy o średnicy 1 cala (25 mm) z miękkiej kopułki. Głośnik nisko- i średniotonowy wykonany jest z plecionego kevlaru, czyli syntetycznego włókna para-aramidowego, o bardzo dużej wytrzymałości. 

Tył i bok Lintonów wykonany jest z mieszanki płyty wiórowej o wysokiej gęstości z MDF, co według Petera Cameau’a (inżyniera/konstruktora Wharfedale) jest dużo lepszym materiałem niż sam MDF. Lintony mimo, że znajdują się w kategorii monitorów podstawkowych mają spore gabaryty, a wraz z dedykowanymi podstawkami masą przewyższają szereg kolumn podłogowych. Dokładne wymiary to 565 x 300 x 330 mm, każda kolumna waży ponad 18 kg, a wraz z podstawkami wzrasta do ponad 32 kg. Dołożymy do tego 50 winyli, które pomieści fabryczny stand i spokojnie przekroczymy 40kg. Wykończenie stolarskie brytyjskich kolumn stoi na najwyższym poziomie. Mamy tu do czynienia z naturalnym, drewnianym fornirem dostępnym w trzech wersjach kolorystycznych: orzech (nasz wybór), czerwony mahoń i czarny dąb. 

Specyfikacja Lintonów podana przez producenta mówi o skuteczności równej 90 db, impedancji 6 ohm (minimum 3,5 ohm) i pasmie przenoszenia od 40 Hz do 20 kHz. Powyższe wartości będą zachęcać do zestawiania kolumn razem ze wzmacniaczami lampowymi, co też sami z przyjemnością uczyniliśmy. 

Kolumny po wyjęciu z pudełek ustawiamy zgodnie z instrukcją, tak by logo producenta na lewym i prawym głośniku skierowane było na zewnątrz. Zapewnia to odpowiednie ustawienie głośnika wysokotonowego względem słuchacza. Dodatkowo według zaleceń samego Petera Cameau’a słuchamy Lintonów z założonymi maskownicami. Konstrukcja obudowy jest przemyślana w taki sposób by wraz założonymi maskownicami prezentować najlepiej muzykę. Zdjęcie maskownic „uwalnia” wolne krawędzie obudowy, co może być źródłem zaburzeń akustyki, chociażby takich jak niechciane odbicia. 

Wharfedale Linton to pięknie wykonane kolumny. Trzeba szczerze przyznać, że ich wygląd jest naprawdę dopracowany i przyciąga uwagę nawet osób zupełnie niezainteresowanych sprzętem audio. Ich dużym atutem są standy, które dopełniają całość konstrukcji. Do odizolowania kolumn od powierzchni podstawek użyliśmy zalecanych i dołączonych gumowych podstawek. Sprawdzaliśmy również jak wypadną filcowe podkładki. W przyszłości mamy w planach zastosowanie masy blu tack, którą w wywiadach polecał Peter Cameau. Całość ustawiliśmy dodatkowo na 3 cm granitowych podstawkach, co lekko „odciążyło” dźwięk oraz zapewniło lepszą kontrolę dolnych rejestrów. 

Ze względu na umiejscowione z tyłu dwa spore porty bass-reflex zalecana odległość od ściany to około 30-50 cm. W naszym wypadku mogliśmy sobie pozwolić jedynie na 20-kilka cm od ścian, co nie wpłynęło negatywnie na jakość i kontrolę basu w całym systemie. Nieco poniżej, między otworami znajdują się dwa pojedyncze, pozłacane terminale głośnikowe. 

Co jeszcze warto zrobić po wyjęciu kolumn z pudełka? Sprawdzić czy śruby mocujące głośnik średnio- i niskotonowy są dokręcone, u nas nie były. Po ich dokręceniu obrazowanie Lintonów uległo znacznej poprawie. 

Zestawienie systemu

Podczas pisania tego tekstu Lintony są z nami od około 6-mcy. Przez ten czas zdążyliśmy je dokładnie poznać. Kolumny potrzebują bardzo, ale to bardzo dużo czasu na pełne wygrzanie. Podobnie jak w przypadku Elaców, bezpośrednio po wyjęciu z pudełka pojawiło się u nas lekkie rozczarowanie i marudzenie. Nie przesadzając, początkowe wygrzewanie kolumn zajęło co najmniej 150-200 godzin. Także świeżym nabywcom Lintonów zalecamy dużo cierpliwości. W przypadku odsłuchu kolumn w salonie audio koniecznie prośmy o wygrzane egzemplarze.

Początkowo góra w porównaniu do średnich i niskich tonów może wydawać się nieco ciemna i wycofana. To tylko pierwsze wrażenie. W przypadku dobrze wygrzanych egzemplarzy góra jest w pełnej synchronii z całym pasmem. Nie jest klinicznie szczegółowa, ale raczej nie o to chodzi w przypadku Lintonów. 

Opisując granie Lintonów skupimy się na dwóch połączeniach. W pierwszym przypadku zestawimy kolumny ze wzmacniaczem lampowym Ayon Scorpio XS, zaś w drugim ze wzmacniaczem tranzystorowym Yamaha A-S701. Jako źródło posłuży nam odtwarzacz CD Yamaha CD-700S oraz gramofon Pro-ject X2 z wkładką AT33PTG/II.

Brzmienie

Pierwsza konfiguracja – Lintony w zestawieniu z Ayonem Scorpio XS i źródłem cyfrowym (Yamaha CD-S700)

Zaczynamy od płyty Leonarda Cohena “You Want It Darker”. Cohen nie raz, nie dwa zaskoczył nas już w różnych zestawieniach sprzętowych. Jak brzmi w tym układzie? Mrocznie. Głos jest wręcz przeszywający, bardzo głęboki, wysunięty w stronę słuchacza, co akurat dla nas jest dużym atutem. Te kolumny potrafią budować niesamowitą przestrzeń. Trzeba przyznać, że zupełnie nie sugerują tego swoim wyglądem. Nie ograniczają przy tym szczegółów, nie tylko piękny, niski głos Cohena zwraca uwagę, instrumenty również.

Kolejna z płyt wybrana przez nas do odsłuchu to Mathias Duplessy & The Violins of the world  “Brothers of String”. Na wstępie musimy zaznaczyć, że to jedna z przyjemniejszych płyt, do której najzwyczajniej chce się wracać. W odróżnieniu od Cohena cechuje ją jaśniejsza barwa. W pierwszych dźwiękach usłyszymy niesamowicie grającą gitarę. Ta płyta naszpikowana jest wyjątkowymi instrumentami, które Lintony przekazują bardzo realistycznie. Możemy usłyszeć nyckelharpę (szwedzki instrument, harfa klawiszowa), morinkhuur (mongolski instrument strunowy), erkhu (chiński, dwustrunowy instrument). Różnorodne wokale ukazane na całej płycie pokazują dużą wszechstronność tych kolumn. Po odsłuchaniu tych dwóch płyt już wiemy, że poradzą sobie z wysokimi i niskimi tonami, oddadzą pięknie spokojne dźwięki ale równie mocno zaangażują nas w szybsze brzmienie.

Druga sprawdzana przez nas konfiguracja to Lintony w zestawieniu z Yamahą A-S701 i źródłem cyfrowym (Yamaha CD-700S).

„You Want It Darker” Leonarda Cohena w tym układzie brzmi zupełnie inaczej. Ciemny wokal Cohena dalej przyciąga uwagę ale jest nieco oddalony. W zależności od utworu instrumenty są mniej lub bardziej słyszalne ale brzmią bardzo dobrze. Scena jest wycofana ale nadal szeroka. Czego nam brakuje? Harmonii. Przy zestawieniu ze wzmacniaczem lampowym, kolumny ukazywały utwory w sposób spójny, wciągający. W takim zestawieniu płyty słuchane przez nas często, nawet dzień przy dniu mogłyby okazać się męczące. Należy jednak podkreślić, że nasza Yamaha jest budżetowym wzmacniaczem i prawdopodobnie wyższy model zagrałby z Lintonami inaczej. Na pierwszy rzut oka wydaje się jednak, że te kolumny lepszy duet tworzą z naszym systemem lampowym.

Przechodzimy do płyty Duplessy & The Violins of the World. Ponownie odsłuch rozpoczęliśmy od ich pięknego wykonania kultowego utworu Dire Straits „Brothers in Arms”. W pierwszych dźwiękach po zmianie wzmacniacza nie usłyszeliśmy spektakularnej różnicy. Ta pojawiła się w momencie wejścia Mathiasa Duplessiego. Wokal jest czysty i chłodny, tak jak w przypadku Cohena wydaje się nieco odległy. Gitara brzmi pięknie, ale dźwięki pozostałych instrumentów robią nieco mniejsze wrażenie, brakuje emocji. Płyta brzmi bardzo dynamicznie, ale jest zarazem mniej wciągająca. Ciepło lamp i w tym przypadku zrobiło swoje. 

W kolejnym zestawieniu sprawdziliśmy jak poradzą sobie Lintony w towarzystwie Yamahy A-S701 i przy źródle analogowym (Pro-ject X2).

Odsłuch rozpoczęliśmy od baletu Piotra Czajkowskiego „Dziadek do orzechów” z 1969 r. Zacznijmy od tego, że mamy dwa niesamowite egzemplarze dzieł Czajkowskiego. To oczywiście “Jezioro Łabędzie” i “Dziadek do orzechów”. Pięknie wydane i kupione za bezcen na jednym z portali internetowych. Warto szukać takich starszych, niezniszczonych płyt. Wróćmy jednak do odsłuchów. Jak muzyka klasyczna brzmi w głośnikach Lintonach? Bajecznie. Słuchając „Dziadka do orzechów” odnosi się wrażenie, że dawno nie słuchało się czegoś równie pięknego. Instrumenty są łatwo rozróżnialne, muzykę wypełniają szczegóły, a jednak przy tym wszystkim całość pozostaje spójna. Crescendo i decrescendo w balecie Czajkowskiego zachwycą nawet osoby nie przepadające za muzyką klasyczną. Jest tu wszystko, rozmach, zmienność, wzniosłość. Lintony za tym wszystkim nadążają. I to w połączeniu z poczciwą Yamahą A-S701. Jest i zaskoczenie z naszej strony.

„Letter to You” to ostatnia płyta Bruce’a Springsteena wydana w 2020 roku. Celowo wybraliśmy ten krążek, bowiem zależało nam na porównaniu zupełnie różnych gatunków muzycznych z dwóch odmiennych okresów. I tak oto winyl od Bruce’a Springsteena wciąga już od pierwszego utworu, który jest naprawdę hipnotyzujący. Płyta gra energicznie, głos Bruce’a jest wysunięty do przodu. Uderzenia perkusji są nieco oddalone ale całość dobrze współgra. Lintony nic nie ograniczają, żadnego dźwięku. To jak ogromną scenę potrafią zaprezentować jest niebywałe. 

Przejdźmy do ostatniego sprawdzianu, czyli Lintony plus Ayon i Pro-ject X2. 

Wracamy do klasyki i „Dziadka do orzechów”. To chyba pierwsza płyta, naprawdę, w której połączenie Lintonów ze wzmacniaczem lampowym nas rozczarowało. Nasz wniosek po przesłuchaniu tego winylu jest w zasadzie jeden. Ciepło lamp w przypadku muzyki klasycznej więcej odbiera niż daje, przynajmniej w zestawieniu, które posiadamy. Pewne momenty Lintony dalej zagrały ujmująco. Zabrakło jednak rozmachu, który kolumny tworzyły w zestawieniu ze wzmacniaczem zintegrowanym. Znacznie więcej atutów tej płyty Lintony ukazały z Yamahą. Oczywiście inny dobór lamp sterujących i mocy może sprawić, że to zestawienie wypadnie lepiej. 

Idealnie w tym połączeniu odnalazła się za to płyta Bruce’a Springsteena „Letter to You”. Zagrała tak jak lubimy. Od pierwszych dźwięków słychać większą głębię. Wokal Springsteena, który w tym pierwszym utworze brzmi zawsze dobrze w tym zestawieniu brzmi o dziwo jeszcze ciekawiej. Ta płyta dobrze pokazuje możliwości Lintonów. Dynamiczność, głębie, wiernie oddane instrumenty, mocny, charyzmatyczny, wysunięty do przodu głos i sporą dawkę emocji.

Posłowie

Rozpoczynając podsumowanie nasuwa nam się jedno Wharfedale Linton + wzmacniacz lampowy (u nas wspomniany Ayon Scorpio XS). Przesłuchaliśmy już setki godzin, bardzo różnej muzyki jazzu, bluesa, alternatywy, rocka. I to powyższe zestawienie nie miało sobie równych. Lekkość i swoboda z jaką udaje się Lintonom przekazać różnorodną muzykę jest ich dużą zaletą. Nie pokusimy się o stwierdzenie, że to głośniki uniwersalne, chociaż u nas niemal każdy repertuar grają dobrze. Znaleźliśmy jednak pojedyncze egzemplarze, które zabrzmiały męcząco. Były to kiepsko zrealizowane płyty rockowe. W przypadku takich albumów Lintony ukazały pełną paletę ich mankamentów, nic nie wybaczyły. Wybitnie dobrze prezentują za to małe składy jazzowe i muzykę wokalną.

Głośniki mają bardzo dobrą dynamikę, muzyka elektroniczna, czy pop, czy też dobrze zrealizowane utwory rockowe zabrzmią przyjemnie dla ucha. To charakterystyczna cecha tych kolumn, które przy prawidłowym ustawieniu tworzą scenę dźwiękową bliską odbiorcy. To na co zwracają uwagę ich użytkownicy to ponadprzeciętna muzykalność i rzeczywiście tak jest.

Przy pierwszym zetknięciu z Lintonami może nam się wydawać, że charakteryzuje je delikatne ocieplenie. To nieco mylne wrażenie. Po dłuższym słuchaniu ich charakter wydaje się neutralny. Jeśli puścimy nagranie ocieplone, takie usłyszymy, a jeżeli odtworzymy jasny, kliniczny utwór, tak nam Lintony go zaprezentują. Od siebie niewiele dodadzą, nie podkoloryzują.

System odsłuchowy

Wzmacniacz: Yamaha A-S701 (test), Ayon Scorpio XS (test)

Źródła: Yamaha CD-S700 (test), Pro-ject X2

Przedwzmacniacz gramofonowy: Lehmannaudio Black Cube SE II (test),

Zestawy głośnikowe: Wharfedale Linton Heritage, Elac Debut F6.2 (test)

Kable głośnikowe: Chord Clearway X, 

Kable sygnałowe: Tara Labs Apollo Extreme, Oyaide PA-2075 RR V2, 

Zasilanie: DH Labs Encore 2m, SUPRA LoRad Silver 2m, YARBO SP-8000PW, listwa zasilająca: Tomanek TAP8+ z DC Blockerami.

2 komentarze

  1. I have owned a pair of Lintons for about six months now and I just wanted to chime in and say this is by far the best and most informative review of them I have read or watched. You nailed it.

    Best regards

    Niels

    Niels

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *